Dzis rano całkowicie zmienił sie scenariusz... juz nie podejrzewam skrzyni.
Rano chciałem zjechać na parking, jak zwykle nie chciał wejść wsteczny... po 15min prób w końcu sie udało

ze wciśniętym na maxa sprzęgłem zapalam silnik... i teraz uwaga: auto zaczyna jechać wstecz pod górkę - nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie fakt, że sprzęgło było wciśnięte na maxa do dechy a gazu nie dodawałem!
Później dwójeczka weszła z wielkim trudem (jedynka nie wchodziła wcale) i jakoś przejechałem 20m. Na parkingu okazało się, że pedał sprzęgła był jakby opadnięty... gdy go nie naciskałem (leżał luźno) był w położeniu ok połowy tego w którym powinien być.
Kolega wypchnął go stopą do góry, ja coś poruszałem w skrzyni (pod maską silnika) ale nic nie zmieniłem.
I od tego momentu skrzynia chodzi niemal idealnie! dużo lepiej niż kiedykolwiek! wszystkie biegi wchodzą a pedał sprzęgła jest na wysokości pedału hamulca (lub ciut wyżej).
Pewnie wina linki? albo układu do automatycznego napręzania linki (czy jakoś tak)?